
Facet pyta strażaka: Dlaczego już pan odjeżdża ? Przecież jeszcze pan nie ugasił całego pożaru! ?
- Niech pan z pretensjami zgłasza się do mojego komendanta !. Ja chciałem pracować na całym etacie, a on dał mi tylko pół ...
Straż Pożarna. Dzwoni telefon. Dyżurny: - Słucham ?
- W zeszłym roku posadziłem sobie konopie indyjskie. Wyrosły takie jakieś cherlawe, żadnego speeda nie dają ...
- Dokąd dzwonisz, palancie ! - denerwuje się dyżurny. Dzwoń na policję do sekcji narkotyków - tam Ci pomogą.
I odkłada słuchawkę. Po dziesięciu minutach znowu rozlega się dzwonek telefonu:
- A jak w tym roku posadziłem, to wyrosła taka dorodna i tak w łeb daje, że nawet pojęcia nie masz !. Już Ci mówiłem palancie! Dzwoń na policję !
I znowu rzucił dyżurny słuchawkę na widełki. Po pół godzinie znowu telefon:
- Sam jesteś palant! Nie odkładaj słuchawki... Dzwonię... bo u sąsiada chałupa się pali... A jak przyjedziecie, zaczniecie biegać z tymi swoimi wężami .... patrzcie pod nogi ... nie zadepczcie.
Strażak wrócił z pracy do domu i mówi do małżonki:
- Słuchaj mamy wspaniały system u nas w remizie. Kiedy zadzwoni pierwszy dzwonek, ubieramy nasze kurtki. Kiedy zadzwoni dzwonek drugi - zjeżdżamy po rurze na dół. Dzwoni trzeci dzwonek i wszyscy już siedzimy w wozie. Od dzisiaj chcę, żeby w tym domu obowiązywała podobna zasada. Kiedy powiem do Ciebie "Dzwonek pierwszy", masz się rozebrać. Kiedy powiem "dzwonek drugi" masz wskoczyć do łóżka". Kiedy powiem "dzwonek trzeci" zaczynamy całonocne pieprzenie.
Następnej nocy mąż wraca do domu i woła: Dzwonek pierwszy.
Żona rozebrała się do naga. - Dzwonek drugi - zawołał strażak i żona wskoczyła do łóżka. Dzwonek trzeci - i zaczęli uprawiać seks.
Po dwóch minutach żona woła: - Dzwonek czwarty !
- Co to jest dzwonek czwarty ? - pyta zdziwiony mąż.
- Więcej węża - odpowiada żona - jesteś cholernie daleko od ognia.
Noc. Wielki pożar. Siedem jednostek straży pożarnej walczy z żywiołem. Do kierującego akcja podchodzi jakiś facet: Jak wam idzie ? Nikt ze strażaków nie ucierpiał ?!. Niestety - odpowiada strażak - Dwóch naszych ludzi zostało w płomieniach, a sześciu jest ciężko poparzonych. Ale za to wynieśliśmy z budynku szesnaście osób... trwa reanimacja ... Szesnaście osób ?!?. Przecież tam był tylko ochroniarz !. Skąd pan wie? Kim pan jest ???. Kierownikiem tego prosektorium ....
- Syrena wyje, chyba wybuchł pożar !. Muszę pędzić !
- Przecież nie jesteś strażakiem !. JA … nie, … ale mąż mojej kochanki jest !.
Icek spotyka Davida: Gdzie pracujesz ?. Nigdzie. A co robisz ?.
- Nic. - Jak Boga kocham, fajne zajęcie. Tak, tylko że ogromna konkurencja.
- Tate, co to jest " hossa ", a co znaczy " bessa "?
- Jak by ci to, synku, wytłumaczyć ? - zastanawia się stary Rotshild i mówi po chwili: - Hossa to ciągle szampan, eleganckie limuzyny, kolacje w najdroższych restauracjach i piękne kobiety, a bessa to piwo Old Style, kolejka, jedzenie w McDonaldzie i …. twoja matka.
Na chicagowskiej plaży z mocno zamglonymi oczami Szafranowicz szepcze do ucha pani Goldbergowej jednoznaczne propozycje.
- Chwilowo - rzecze pani Goldbergowa - niech się pan, panie Szafranowicz, uda do jeziora i zanurzy w wodzie, żeby ludzie nie widzieli o czym rozmawiamy. *
Icek mówi do Mosze:- Wiesz co, Mosze ? Jakby twoja Salcie dała mi się dwa razy klepnąć w goły tyłeczek, to ja kładę na stół 100 dolary. Mosze poszedł do Salci i wraca. - Icek, ona się zgadza, ale tylko raz.
No i kładzie się Salci Ickowi na kolanach, wypina goły tyłek, a Icek głaszcze i głaszcze, i wciąż głaszcze ... - No klepnij już ! - ponagla Mosze.
- No nie - rzecze Icek - nie, klepnięcie kosztuje 100 dolary.
Kolejka z Des Plaines do centrum Chicago. Siedzi wygodnie Żyd, a naprzeciwko niego młody Amerykanin. Młodzieniec zaczyna popisywać się oryginalną sztuką: opluwa dokładnie miejsca wokół głowy Żyda, po czym wstaje i przedstawia się: John Smith, mistrz świata w pluciu.
Żyd, nie namyślając się długo, pluje Amerykaninowi prosto w twarz, po czym również wstaje i przedstawia się … Mosze Szafranowicz, … amator.
Tubylcy złapali Polaka, Anglika i Francuza. Jeden z tubylców mówi:
– Mam dla was dobrą i złą wiadomość. Zła jest taka, że zabijemy was a z waszej skóry zrobimy kanoe. A dobra, że możecie wybrać rodzaj śmierci.
Anglik mówi: Dajcie mi pistolet. Wziął broń i wołając:
– God save Queen ! – strzelił sobie w głowę.
Francuz poprosił o szablę. Biorąc ją krzyknął: Viva la France! – i przebił się jej ostrzem. Polak prosi o widelec. Zdziwieni tubylcy dają mu widelec a Polak dźga się widelcem po całym ciele, szyi, rękach … Krew się leje … Na koniec krzyczy ….. Gówno będziecie mieli a nie kanoe !!!.
Poradnia małżeńska. Przed biurkiem siedzi dość nerwowa para.
– Na czym polega państwa problem ? – pyta psycholog.
– Bo żona nie daje mi … – zaczyna mąż. Uch, ty jełopie zakłamany ! – przerywa żona – Ja ci nie daję, napalona fujaro złamana ?! Ja, ja ?! Teraz to ci dupczenie w głowie, co ?! … nie daje mi dojść … O ty kutafonie wygięty ! Ja ci dojść nie daję ?! Jak ty masz niby dojść, impotencie zasrany z dziada pradziada, hipokryto ty ?!?!? – … do słowa.
Klient pyta się sprzedawcy: A ten odkurzacz to mocno ssie ?
Panie, aż łzy lecą … z powagą odrzekł sprzedawca


Osób online: 3
Unikalnych odwiedzin: 653250
